Krakowskim targiem niech będzie 750m!

Close-up of the abbreviation WTF?! handwritten on a white background.

Jeżeli ktokolwiek miał wrażenie, że za ustalaniem odpowiedniej odległości pomiędzy elektrowniami wiatrowymi, a zabudową mieszkaniową stoją względy zdrowotne, to czas najwyższy pozbyć się tych złudzeń. Jak donosi „Rzeczpospolita” najnowsza propozycja w tym zakresie to 750m. Dlaczego 750m? A no dlatego, że reforma „ustawy odległościowej” odbywa się krakowskim targiem.

Od co najmniej 2 lat słyszymy, że zmiany są tuż tuż, a minimalna granica jaką będzie można stosować w planach miejscowych to 500m. Co oczywiste, na zmianę ustawy czeka przede wszystkim branża wiatrowa. Można powiedzieć, że inwestorzy stoją w blokach startowych. Ale nie tylko wiatrówka chce tych zmian. Liczą na nią również samorządy a także wielu obywateli, którym obowiązujące od 2016 roku przepisy uniemożliwiły budowę domów. Problem w tym, że nikt tego poważnie nie traktuje. Nie dość, że wejście w życie zapowiadanych zmian ustawy odległościowej jest stale przekładane i odwlekane to od roku skutecznym demotywatorem do wszelkich działań stała się zapowiadana reforma ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Aż nie chce się wierzyć, że w tak kluczowych sprawach można mieć tak lekceważące podejście.

Jeszcze  kilka miesięcy temu wydawało się, że kompromis został osiągnięty. Projekt liberalizacji zasady 10H po poprawkach miał trafić pod obrady sejmu. Zamiast tego trafił do sejmowej szuflady. Kilku posłów uznało, że 500m to za mało. Zaproponowali 1000m. Dlaczego? Bo dobrze wiedzą, że przy 1000m ta reforma nie ma kompletnie żadnego sensu i żadna nowa farma wiatrowa w Polsce nie powstanie. A 750? Co oznacza 750m?

Po pierwsze 750m to tak de facto oznacza ok. 840m. Podobnie jak 500m oznaczało ok. 590m. Dlaczego? Przepisy mówią o odległości liczonej od rotora, a inwestorzy chcąc nadążać za technologią muszą myśleć o turbinach, których średnica rotora dochodzi do 175m. Do podawanych publicznie wartości musimy zatem doliczyć promień rotora, który może wynieść ok. 90m.

Co więc oznacza 840m? Przede wszystkim to, że większość obowiązujących dzisiaj MPZP dopuszczających lokalizację elektrowni wiatrowych trafi do kosza. Przy ograniczeniu 590m można było myśleć o przynajmniej częściowym ich wykorzystaniu. Przy wartości powyżej 800m nie będzie na to szans. Tych planów jest niemało, mogły one przyśpieszyć budowę nowych elektrowni wiatrowych. Bez nich trzeba zacząć wszystko od początku, co wydłuży cały proces inwestycyjny o min. 2 lata.

Pytanie co z nowymi projektami przy takich wymogach odległościowych? W Polsce mamy do czynienia z bardzo rozproszoną zabudową. Do tego aktualnie dostępny projekt przewiduje konieczność zachowywania wskazanej odległości nie tylko od istniejących budynków, ale również od tych planowanych na podstawie prawomocnych aktów planistycznych oraz decyzji administracyjnych. Z tymi ostatnimi jest prawdziwy problem. Od lat obowiązujące przepisy dają możliwość uzyskania warunków zabudowy dla budynków mieszkalnych w zabudowie zagrodowej właściwie wszędzie. Do tego te decyzje są bezterminowe, co sprawia, że analizując możliwości lokalizacji elektrowni wiatrowych musimy brać pod uwagę wszystkie decyzje, nawet te wydane 15 lat temu, których nikt nigdy nie skonsumował. Nie ma również znaczenia czy dany budynek zaplanowanych jest w szczerym polu, z daleka od obszarów zwartej zabudowy czy jest położony właśnie w tej zwartej zabudowie. Każdy budynek mieszkalny traktowany jest według tych przepisów tak samo, pomimo, że w rozporządzeniu dotyczącym dopuszczalnych poziomów hałasu zabudowa zagrodowa jest inaczej potraktowana niż zabudowa mieszkaniowa. Należy mieć też na uwadze, że ograniczenia odległości względem zabudowy mieszkaniowej to nie jedyne przewidziane w projekcie ograniczenia. Wyznaczając miejsce dla posadowienia elektrowni wiatrowej musimy brać pod uwagę szereg innych uwarunkowań, które wpływają na to, że docelowy obszar możliwej lokalizacji mocno się zmniejsza. Wprowadzając kolejne ograniczenia musimy zastanowić się poważnie nad pytaniem, czego my tak naprawdę chcemy – rozwoju elektrowni wiatrowych, tańszej, bardziej ekologicznej energetyki czy przyjęcia ustawy, która de facto nic nie zmieni.