Jak zmiana na 500m wpłynie na rozwój energetyki wiatrowej w Polsce?

Landscape with small houses and windmills on a background of sky and clowds. Wind generator turbines produce eco renewable energy in nature. Alternative sources of energy.

Pod koniec ubiegłego roku liberalizacja zasady 10H była właściwie przesądzona. Wydawało się wówczas, że kompromis został osiągnięty i minimalna odległość w jakiej powstaną nowe elektrownie wiatrowe będzie wynosiła 500m. W ostatniej jednak chwili do projektu ustawy wprowadzono zmiany, z których najistotniejsza dotyczyła zwiększenia tej odległości do 700m. Co ważne, zdecydowano, że ta wartość musi być mierzona od rotora, co w praktyce oznaczało konieczność odsunięcia się od zabudowy na odległość bliską 800m. Kompromis okrzyknięto zgniłym, niemniej jednak tuż po wejściu w życie ustawy inwestorzy tłumnie ruszyli do gmin w celu uruchomienia nowych procedur planistycznych. Powszechna mobilizacja nie była spowodowana tylko odmrożeniem szans na nowe projekty. We wrześniu weszła w życie duża reforma planowania przestrzennego, która otworzyła swoiste „okno pogodowe dla projektów OZE”. Te, do czasu uchwalenia planów ogólnych, mogą być rozwijane niezależnie od ustaleń obowiązujących studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Odblokowało to dla branży nowe obszary i dało szansę na szybszą realizację procedur planistycznych. Dzisiaj dla lokalizacji elektrowni wiatrowych wystarczy uchwalenie planu miejscowego. Wcześniej trzeba było zmienić również studium. Z tego powodu w wielu gminach trwają aktualnie mniej lub bardziej zaawansowane prace nad planami miejscowymi dla wiatraków. Są inwestorzy, którzy informują nawet o kilkunastu uruchomionych projektach. Wyzwania pozostały te same, choć procedura jest znacznie trudniejsza i bardziej czasochłonna. Sprawy nie ułatwia także konkurencja. Jest to w moim odczuciu jedno z poważniejszych wyzwań dla branży. W ostatecznym rozrachunku wiele potencjalnych obszarów rozwoju może zostać po prostu zmarnowanych, bo w przypadku energetyki wiatrowej gdzie dwóch się bije tam nikt nie skorzysta. Niestety świadomość tego faktu, zarówno po stronie samorządów jak i rolników wydzierżawiających swoje grunty, jest niska, żeby nie powiedzieć żadna.

Szykują się zmiany

Tymczasem koniec tego roku przynosi nam informację o nowych szykowanych zmianach. Jest duża szansa na powrót do 500m. Co to właściwie oznacza dla branży? W hektarach jest to podwojenie potencjału. Tak wynika z naszej analizy wykonanej na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Co ważne, ta analiza jako jedyna mi znana, opiera się na odległościach nie tylko od istniejącej zabudowy, ale również od tej planowanej na podstawie obowiązujących planów miejscowych. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że o faktycznych możliwościach wykorzystania danego obszaru będzie decydowało wiele czynników. Jednym z najistotniejszych jest oddziaływanie akustyczne. To oddziaływanie zależne jest z kolei od parametrów projektu i jego konfiguracji, a także współistnienia na danym obszarze innych źródeł hałasu. Każdy kto dzisiaj rozwija projekty wiatrowe doskonale wie, że 500m okaże się odległością niewystarczającą przy skumulowanym oddziaływaniu kilku elektrowni wiatrowych. Będzie jednak zupełnie wystarczające w przypadku pojedynczych turbin lub mocno rozproszonego projektu.

Czy trupy wyjdą z szafy?

Powrót do 500m skłoni niektórych inwestorów do myślenia o wykorzystaniu już obowiązujących planów miejscowych. Mamy kilkaset takich planów. To całkiem spory potencjał, który pozwoliłby na szybsze zrealizowanie projektów wiatrowych. Przy minimalnej odległości 700m niemal wszystkie te plany trafiły do kosza. Jeżeli zejdziemy do 500m, liczonych od miejsca posadowienia wieży, temat starych planów odżyje. Czy to jest dobra wiadomość dla branży? Teoretycznie tak, praktycznie niekoniecznie. Zdecydowana większość z obowiązujących planów zawiera ograniczenia wysokościowe i mocowe, nieprzystające do nowej technologii. Oznacza to, że na podstawie tych planów możemy budować projekty, które nie pozwolą w pełni wykorzystać potencjału danego obszaru.

Nie bez znaczenia jest fakt, że te plany przez ostatnie 7 lat leżały w szafie. Ustawa odległościowa, wprowadzająca w 2016 roku tzw. "zasadę 10H", dopuściła jednocześnie uchwalanie planów miejscowych przewidujących zabudowę mieszkaniową z pominięciem tej zasady. Samorządy miały 72 miesiące na zabezpieczenie interesów swoich mieszkańców. Mogły w tym okresie uchwalać plany miejscowe zezwalających na zabudowę mieszkaniową w sąsiedztwie planowanych elektrowni wiatrowych - minimalna odległość nie była prawem ustalona. Niektóre gminy nie próżnowały. Znam takie, które w latach 2016 – 2022 znacznie zwiększyły pokrycie planami miejscowymi swojego obszaru. Doskonałym przykładem jest tutaj gmina Potęgowo, w województwie pomorskim, której obszar w 2016 roku był pokryty planami w zaledwie 2%, dzisiaj to 38%. Jednak gmina Potęgowo podeszła do tematu bardzo racjonalnie, respektując wcześniej uchwalone plany wiatrakowe, pomimo, że one nie zawsze obejmowały swoim obszarem całą strefę oddziaływania akustycznego. Ile gmin zrobiło podobnie? Jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że takich gmin było niewiele. Dlaczego? Bo plan miejscowy może regulować zasady zabudowy i zagospodarowania terenu wyłącznie w granicach swojego obowiązywania. Jeżeli zatem taki plan przewidujący lokalizację elektrowni wiatrowych obejmował strefę oddziaływania akustycznego planowanych elektrowni wiatrowych wyłącznie na poziomie 45dB, to oznaczało, że strefa 40dB pozostawała poza ustaleniami (i poza wpływem) tego planu. Jeżeli w tej strefie powstałby budynek mieszkalny jednorodzinny na podstawie wydanej decyzji o warunkach zabudowy, czy też innego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, to przekreśliłoby to tym samym szanse na realizację oddziałującej na ten teren, planowanej elektrowni wiatrowej. Już samo uchwalenie planu miejscowego przewidującego zabudowę mieszkaniową na granicy z takim planem wiatrakowym wystarczyło, żeby uniemożliwić jego wykorzystanie do budowy elektrowni wiatrowych. Reasumując, inwestorzy, którzy chcieliby wykorzystać swoje stare plany miejscowe, powinni w pierwszej kolejności zweryfikować jak w ostatnich latach zmieniła się sytuacja planistyczna w otoczeniu ich projektu. Weryfikacja powinna obejmować również obowiązujące studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, bo to te dokumenty wyznaczają obszary potencjalnego rozwoju zabudowy mieszkaniowej. Wielokrotnie miałem okazję konsultować takie projekty. Bardzo często zmiany w otoczeniu te fizyczne, ale również planistyczne, eliminowały przynajmniej częściowo wykorzystanie takiego planu do budowy elektrowni wiatrowych.

A co na to samorządy?

Dla władz samorządowych pomysł wykorzystania obowiązujących planów miejscowych może wydać się kuszący. Szczególnie w okresie przedwyborczym. Mamy w końcu plan, raz przeszliśmy tą niełatwą ścieżkę jego sporządzania, to teraz szkoda żeby go nie wykorzystać. Nowe procedury to w końcu nowe wyzwania.

Jednak aprobaty dla 500m nie należy się spodziewać we wszystkich samorządach. Przekonanie do 500m będzie szczególnie ciężkie tam, gdzie w trakcie realizacji są projekty na 700m. W niektórych samorządach rozwój projektów w dalszej odległości od zabudowy był powiązany ze zgodą na elektrownie wiatrowe o znacznie większej wysokości. Tam może być trudno o powrót do rozmów na temat minimalnej odległości.

Co z planami w trakcie realizacji?

Inwestorzy realizujący projekty na 700m zadają sobie pytanie, co w sytuacji kiedy wejdzie 500m? Czy da się skorygować swoje założenia w trakcie realizacji planu miejscowego? Oczywiście, że się da, o ile samorząd wyrazi na to zgodę. W wielu przypadkach będzie to jednak oznaczało powrót do początku procedury. Należy pamiętać, że zgodnie z obowiązującymi przepisami inwestorzy musieli zdeklarować w uzasadnieniu do uchwały intencyjnej maksymalną, planowaną na danym obszarze, liczbę elektrowni wiatrowych. Jeżeli będziemy chcieli tę liczbę przekroczyć, a nie zaplanowaliśmy sobie zapasu, to trzeba będzie skorygować założenia i wystartować od początku. W wielu przypadkach może nam się to najzwyczajniej w świecie nie opłacać.

Z sytuacją nie do pozazdroszczenia będziemy mieli do czynienia wtedy, kiedy podczas realizacji zmiany planu miejscowego pojawi się inwestor chcący wykorzystać „swój porzucony wcześniej” (nadal obowiązujący) plan, przewidujący posadowienie elektrowni wiatrowych w odległości nie mniejszej niż 500m. Ta sytuacja może skłonić samorządy do chęci wycofania się z uchwał będących w trakcie procedowania, w obawie przed ewentualnymi roszczeniami odszkodowawczymi.

Większa konkurencja na projektach

Porzucone MPZP „skrojone” na 500m mogą kusić nie tylko firmy, które były inicjatorami ich stworzenia. Takie plany mogą zwabić na dany obszar kolejnych deweloperów, którzy szukają prostych projektów do wykończenia i sprzedaży. To tylko spotęguje niemały już dzisiaj problem związany z konkurencją. W moim przekonaniu należy tę kwestię mocno przemyśleć, żeby skutkiem ubocznym znowelizowanych przepisów nie było zmarnowanie potencjału obszarów szczególnie predysponowanych do rozwoju energetyki wiatrowej w naszym kraju. Promowane powinny być działania zmierzające do jak najbardziej efektywnego wykorzystania przestrzeni pod rozwój tego typu źródeł energii odnawialnej. Realizacja projektów opartych na mocniejszych i nowocześniejszych turbinach to krok we właściwą stronę, ponieważ poza oczywistym skutkiem ekonomicznym przyniesie on korzyść społeczną, a także krajobrazową (elektrowni na danym obszarze będzie mniej). Oczywiście wyjątkiem mogą być tutaj projekty, które mają ważne warunki przyłączenia. Tam najczęściej liczy się przede wszystkim czas.

500m umożliwi repowering

Z całą pewnością zmiana na 500m przyczyni się do możliwości ponownego wykorzystania obszarów dla rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Cześć z istniejących elektrowni wiatrowych zbliża się powoli do końca swojej eksploatacji. Wprowadzenie minimalnej odległości od zabudowy równiej 700m spowodowało, że takie elektrownie nie mogłyby zostać zastąpione przez nowe, bardziej wydajne jednostki. Zmiana na 500m umożliwi takie działanie, o ile oczywiście pozwoli na to istniejące i planowane wokół takich projektów zagospodarowanie.

Zmiana na 500m to zdecydowanie za mało!

Skutki wprowadzenia nowej minimalnej odległości będą zależne od ostatecznego kształtu przepisów. Regulacje dotyczące lokalizacji elektrowni wiatrowych powinny być mocno przedyskutowane w szerokim gronie ekspertów. Z całą pewnością głos w tej sprawie powinni zabrać również urbaniści, którzy mają szerokie spojrzenie na kwestie zagospodarowania przestrzeni i praktyczne doświadczenie w prowadzeniu procedur planistycznych. Mam dużą nadzieję, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska będzie konsultowało nowe rozwiązania z Ministerstwem Rozwoju i Technologii jako gospodarzem dużej reformy planowania przestrzennego. Ta reforma również wymaga zmian i dobrze by było, aby znowelizowane przepisy wpływające na zagospodarowanie przestrzenne i tworzenie przyszłych aktów planowania przestrzennego były ze sobą spójne.

Lokalizacja elektrowni wiatrowych to zagadnienie związane ściśle z planowaniem przestrzennym, a ta dziedzina regulowana jest przepisami ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Stworzenie odrębnej ustawy dla regulacji zasad sytuowania elektrowni wiatrowych oraz prowadzenia procedury planistycznej to był błąd. Należy się z tego błędu wycofać i przestać traktować energetykę wiatrową jako branżę wymagającą specjalnej „troski”. Takie podejście do tematu będzie sprzyjało czytelności i spójności przepisów. Uproszczenie i przyśpieszenie procedur lokalizacji elektrowni wiatrowych jest możliwe, ale nie powinno się to odbywać w oderwaniu od systemu planowania przestrzennego. Należy mieć świadomość, że temat jest wrażliwy społecznie, każde pójście na skróty może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Potrzebne jest nam w tym zakresie stabilne, dobre prawo, a nie kolejne specustawy pisane na kolanie, zmieniane co kilka miesięcy.

 


Zachęcam Was również do przeczytania moich wcześniejszych wpisów:

Uchwała o ustaleniu lokalizacji inwestycji wiatrowej jako narzędzie do nieuczciwej konkurencji

Spotkania otwarte a gminy pobliskie

Nowelizacja ustawy o planowaniu przyjęta przez Sejm! Bardzo korzystna zmiana dla branży OZE!

MPZP pod wiatr – ważne, żeby dobrze wystartować!

Kluczowa rola prognozy środowiskowej w procedurze MPZP dla elektrowni wiatrowych!

Ile kosztuje plan dla 5 wiatraków?