Uwagi do zmiany ustawy „odległościowej” – cz.4 ZPI kontra MPZP

Women eco architects working together in office, with a wind turbine in foreground.

„Bo Pan jest uprzedzony do ZPI”. Nie, nie jestem uprzedzony! Z biznesowego punktu widzenia to bym chyba nawet wolał ZPI od MPZP. Kłopot w tym, że to jest narzędzie, które moim zdaniem niespecjalnie nadaje się do planowania wiatraków. Czy nowelizacja prawa coś w tym względzie zmieni? Moim zdaniem dużo zmieni. Rozwieje wiele wątpliwości, które powstrzymywały gminy i inwestorów przed wyborem tej formy planu miejscowego. Być może nawet przestaniemy robić MPZP pod wiatraki. Zwróćcie uwagę, że nowelizacja wprowadza dodatkową zachętę. Obecnie tzw. inwestycja uzupełniająca musi być związana z inwestycją główną. Przy wiatrakach pole do popisu jest więc niewielkie i ogranicza się do dróg dojazdowych czy sieci uzbrojenia terenu. Inwestor i tak musi te inwestycje wykonać. Korzyścią dla gminy są głównie jasne zasady finansowania ZPI. Tymczasem, po nowelizacji prawa, inwestycją uzupełniającą będzie mogła być każda inwestycja, która służy wykonywaniu zadań własnych gminy. No i tutaj proszę państwa można pójść szeroko! Przy kilku inwestorach w gminie skończy się pewnie na konkursie „kto da więcej”, a właściwie „kto obieca więcej”!

Ma być ponoć szybciej! Patrzę na zaproponowane zmiany i szczerze mówiąc ja tam tego przyśpieszenia nie widzę. Ok, w porównaniu z tradycyjną procedurą MPZP wybierając ZPI nie będziemy musieli zbierać wniosków, a opiniowanie i uzgadnianie zrobimy jednocześnie z konsultacjami społecznymi i wystąpieniem o zgodę rolną. To jest pozorna oszczędność czasu! Wnioski zbiera się po to, żeby ustalić oczekiwania względem zagospodarowania obszaru objętego planem oraz żeby pozyskać informacje od instytucji uzgadniających na temat uwarunkowań występujących na tym obszarze. Jeżeli nie znam oczekiwań i uwarunkowań to jest dużo mniejsza szansa, że przejdę gładko etap opiniowania i uzgadniania a tym bardziej konsultacji społecznych. Jednym słowem najpewniej będę musiał powtórzyć te etapy. Nic mi też nie da jednoczesne uzgadnianie, konsultowanie i występowanie o zgodę rolną. Na zgodę czeka się rok, niezależnie czy to ZPI czy tradycyjne MPZP. O taką zgodę jest sens występować po uzgodnieniach, bo jeżeli w wyniku uzgodnień zmieni się wielkość czy też położenie terenów wymagających uzyskania takiej zgody to będzie trzeba modyfikować wniosek i czas poleci nam od początku. Na pociechę konsultacje można prowadzić 21 zamiast 28 dni. Tak tylko napisałem, jakby ktoś szukał pociechy po tym co przeczytał.

No i teraz Szanowni Inwestorzy wyobraźcie sobie ten case. Po nowelizacji ustawy jedziecie do gminy rozmawiać na temat MPZP pod wiatraki. Gmina uświadomiona, że przepisy się zmieniły mówi, że spoko, ale jedynie ZPI wchodzi w grę. Informuje Was przy tym, że nie jesteście jedyni i że CI pozostali to chcą przedszkole budować, wszystkie drogi w gminie remontować, a Wy co? Pogrzebaliście w kieszeni i w połączeniu z Waszym doświadczeniem udało się gminę przekonać, że może nie tak szeroko ale warto z Wami zrobić krok dalej, bo Wy macie excela, a tamci chcą tylko dobrze opchnąć ten projekt. Dogadaliście tę inwestycję uzupełniającą i macie zielone światło do działania. Idziecie do urbanisty, a ten sobie myśli: w tradycyjnym MPZP to koszty dzielą się na transze, a tu nie ma co dzielić, bo nie wiadomo czy będzie ciąg dalszy. Dostajecie więc ofertę na 100tyś za sam projekt ZPI z klauzulą, że cena nie obejmuje mapy do celów planistycznych. Pytacie w starostwie, a oni Wam podkładają wniosek z zaznaczonym mnożnikiem dla celów prywatnych. Pani przelicza wszystko na kalkulatorze i wychodzi jej kolejne 100tyś za mapę. Żeby było ciekawiej gmina taką mapę mogłaby dostać za darmo, a pieniądze te przeznaczyć na bardziej potrzebne cele. No ale Wy nie jesteście gminą i zachciało Wam się lub zostaliście przymuszeni do ZPI. Inwestujecie więc 200tyś i macie projekt ZPI, czyli Wasze marzenia narysowane w formie koncepcji, która nie uwzględnia wniosków instytucji i wniosków mieszkańców tj. za chwile może się mocno zmienić. Rada gminy daje Wam zielone światło i procedura leci dalej. Wójt organizuje spotkanie otwarte, ludzie na nie przychodzą, ale nie do końca wiadomo po co skoro i tak wniosku złożyć nie mogą. Projekt ZPI sporządzony bez uwzględnienia wniosków mieszkańców i instytucji trafia jednocześnie do opinii, uzgodnień, konsultacji i do marszałka celem uzyskania zgody rolnej. W międzyczasie dostajecie negat od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i Wojskowego Centrum Rekrutacji, bo nie uwzględniliście czegoś co normalnie byłoby we wnioskach, ale przy ZPI się wniosków nie zbiera. Poprawiacie to, wysyłacie jeszcze raz do uzgodnień i jak dostaniecie te uzgodnienia to musicie jeszcze raz przejść konsultacje społeczne i zaktualizować wniosek rolny. Mało tego.. na konsultacjach pojawia się Wasza konkurencja co kiedyś złote góry obiecywała, ale Wójt wybrał Was. Oni nie mają nic do stracenia więc wnioskują o lokalizacje 200m od Was. Wójt przesyła uwagi urbaniście, ten analizuje i odpisuje – nie ma żadnych obiektywnych przesłanek do odrzucenia uwag konkurencji. I tu pojawiają się 2 drogi. Wójt zaprasza konkurencję do stołu negocjacyjnego albo każe im spadać na drzewo czym mobilizuje ich do skarżenia tego ZPI.

Jeszcze ciekawiej będzie jeżeli kilku inwestorów dostanie zgodę na ZPI na tym samym obszarze. Patrząc na to co się aktualnie dzieje w gminach to ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Wtedy to dopiero będzie bieg z przeszkodami.

Na koniec zwróćcie uwagę jeszcze na jedną kwestię. Przy ZPI nie ma uchwały intencyjnej, w której określa się maksymalne parametry projektu. Niby fajnie, ale nie do końca. Napisałem o tym tutaj: Uwagi do zmiany ustawy „odległościowej” – cz.2 parametry inwestycji w uchwale intencyjnej a konkurencja

Podsumowując ten temat. Nie mam pomysłu co zrobić by ZPI bardziej pasowało do wiatraków. Mam jednak wrażenie, że nie chodzi o ZPI, a o jasne zasady finansowania, bo to jest najczęściej podawany argument jaki słyszę za wyborem ZPI. Proponuję zatem dopuścić finansowanie MPZP przez prywatnych inwestorów. Być może to rozwiąże temat. Przy okazji na słowa uznania zasługuje zmiana, dzięki której wszelkie kuriozalne wymogi dotyczące konsultacji społecznych i spotkań otwartych zostały usunięte z ustawy. To zdecydowanie krok w dobrą stronę i faktyczne przyśpieszenie procedury. Dzięki temu skrócone zostały terminy uzgodnień i konsultacji. Tutaj z całą pewnością będziemy mieć przyśpieszenie, ale dotyczyć to będzie zarówno MPZP jak i ZPI.

W art. 21 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym dodaje się ust. 3, który otrzymuje brzmienie: „3. Plan miejscowy dotyczy lokalizacji instalacji odnawialnych źródeł energii może być finansowany w całości lub w części przez inwestora, który zamierza realizować inwestycję polegającą na budowie instalacji odnawialnych źródeł energii.”

Jeżeli uważacie, że taka zmiana byłaby potrzebna, to śmiało kopiujcie moją propozycję i składajcie ją jako swoją!

Przeczytajcie pozostałe uwagi koniecznie:

Uwagi do zmiany ustawy „odległościowej” – cz.1 minimalny obszar MPZP

Uwagi do zmiany ustawy „odległościowej” – cz.2 parametry inwestycji w uchwale intencyjnej a konkurencja

Uwagi do zmiany ustawy „odległościowej” – cz.3 liczenie odległości pomiędzy elektrowniami wiatrowymi a budynkami mieszkalnymi


Zachęcam Was również do przeczytania moich wcześniejszych wpisów:

Szkolenie dla branży OZE

Jak zmiana na 500m wpłynie na rozwój energetyki wiatrowej w Polsce

Uchwała o ustaleniu lokalizacji inwestycji wiatrowej jako narzędzie do nieuczciwej konkurencji

Spotkania otwarte a gminy pobliskie

Nowelizacja ustawy o planowaniu przyjęta przez Sejm! Bardzo korzystna zmiana dla branży OZE!

MPZP pod wiatr – ważne, żeby dobrze wystartować!

Kluczowa rola prognozy środowiskowej w procedurze MPZP dla elektrowni wiatrowych!

Ile kosztuje plan dla 5 wiatraków?